Dlaczego autonomia jest tak ważna?
| By Administrator | 0 Comments
Pamiętam, że nazywałam ludzi imionami postaci, z którą mi się kojarzyli.
Jeśli ktoś był nieco przestraszony, miał długi nos, rzadkie włosy na przedziałek i raczej nie grzeszył urodą, to był to WYMKLIS.
Jeśli ktoś miał gęstą grzywę przylizaną na bok, chytre oczy i nieprzyjazne zamiary w plecach, to był to LISIC.
Mój brat był dostojny, przezorny, bojaźliwy, ale głęboko lubiący przygodę i luz, do czego namawiałam go będąc ciekawską i wścipską młodszą siostrą- był dla mnie MINOSEM. Miał w sobie lwa i nieco długi nos. Nie wiem, co On na to, ale wg mnie to On kiedyś panował na Krecie.
W dzieciństwie lubiłam dziwnie brzmiące słowa. Pamiętam, jak w ganku na ojcowiźnie wymienialiśmy z mamą: biba, przebiśniegi, piesiec, konisekuleka (do dziś nie wiem, co to znaczy), mamę nazwałam broszura, a siostra Małgorzata to nadal dla mnie GORZA.
Była taka bajka o dwóch ludzikach w latach 80-tych SIGMA i PI. Ja byłam Sigmą, a brat Pi. Tyle przygód w dzieciństwie nas łączyło. Na wierzejach stodoły po dziadku pisało PI (pisało, nie było napisane).
Do dziś zachodzę w głowę, skąd moja mama znała słowa SCHOLASTYKA i SOWIZDRZAŁ, którymi mnie nazywała. Czyżby podawali w telewizji, przecież on ciągle śnieżył, a mama mówiła, że telewizor dobry, że to od nich. Nigdy nie wiedziałam, gdzie chowają się Ci, co wkładają śnieg w telewizor. Dziś chyba to byłby róg Hożej w stolicy.
Continue reading…